JESIEŃ

 

Późna już, koniec listopada. Zaraz grudzień, dom trzeba stroić światełkami, żłobek przed domem postawić, wszystkie figurki oświetlić. Ma być jeszcze piekniej niz w zeszłym roku, ale nie będzie tak okazale: mam rodzinny zakaz wchodzenia na dach. Wszyscy moi przyjaciele dołączyli się do tego zakazu i, jeśli go ominę, zrobie to w zupełnej konspiracji, pewnie w nocy… Żartuję, oczywiście.

Jesień jednoznacznie zamyka pewien rozdział. Coś się definitywnie kończy. Te miliardy opadłych liści… Ile to energii poszło na ich kiełkowanie, rozwój, zazielenienie, twardnienie i – wszystko ulotniło się  w przestrzeni, poszło sobie niewiadomo dokąd i w ogóle nie wiadomo czy pożytecznie. Poszlo, przepadło. Jesień jest smutna. Jest szara. Niewiadomo ile jeszcze tych jesieni…

Fotografia jesienna nie jest radosna jak morze na Karaibach. Światło barwi ją równomiernie i przez to jest prawdziwa. Nikt tu nie napisze: „Ślicznie wyglądasz, nic sie nie zmieniłeś.” Jesienią wszystko jest inne. Piękna zieleń zwiędła i opadła.