Księga Pierwsza – Buen Camino – Część III. Przygotowanie

 

09

Czas ćwiczeń, lato 2015, okolice Mississauga

Kondycja fizyczna.

Ważna sprawa, ale nie wiem czy aż tak bardzo ważna.  Wielu napotkanych po drodze pielgrzymów ma ogromne trudności, ale tylko nieliczni rezygnują. Większość dociera do Compostela w zaplanowanym czasie i jest to, zapewne, jeden z cudów tej drogi. Pielgrzymka do Compostela nie jest, nie powinna być wyczynem sportowym.

Idzie się za porywem serca, widziałem tam wielu ludzi kompletnie nieprzygotowanych, słabych, w nieodpowiednich butach, z fatalnym plecakiem, który nie dość tego, że był niewygodny, często brakowało w nim odpowiednich ubrań. I – szli!

To nie znaczy, że odradzam jakiekolwiek przygotowania. Pozostawianie wszystkiego w rękach Pana Boga jest, tak mi się zdaje, nadużyciem. Chociaż, nie wykluczone, że sprawiającym  Mu pewną przyjemność. Podejrzewam, że woli tych słabszych, mniej odpornych, słabiej przygotowanych oraz wszystkich, dla których Camino daje nadzieję. Czasami ostatnią. Ci silni, świetnie przygotowani sami sobie poradzą.

Pielgrzymka do Compostela spełnia wiele oczekiwań, czesto jakby nieznanych. Jest darem. Łaską. Od poczatku do końca. W moim przypadku najpierw był to zbieg okoliczności, niezrozumiałych wydarzeń. Wraz z  pomysłem, który zrodził się na początku 2015 roku, otrzymałem czas i możliwości, żeby się przygotować. Zabrało to pół roku ćwiczeń na hali (fitness) i marszów z plecakiem na coraz dłuższych dystansach. Korzystając z dobrych rad doświadczonych piechurów zgromadziłem cały mój „wyprawowy” sprzęt, czyli buty, plecak, ubrania. W czerwcu, gdy już czułem, że jestem już w niezłej formie, oboje, Miluszka i ja,  wybraliśmy wrzesień.  Ona gotowa na 40-dniowe rozstanie;  ja – bo już nie mogłem się doczekać. Przemówił najważniejszy argument: nie wiadomo w jakiej formie będziemy za rok.

To nie droga jest trudna, trudno jest podjąć decyzję. Najlepiej w ogóle się nie zastanawiać, tylko „rzucić wszystko i  iść”.

Pewnie, że żartuję! Też mam, jak każdy z nas, kilka ograniczeń – węzłów, które krępują swobodę ruchów. A nazywają się: odpowiedzialność.

Jak to pogodzic z pracą.

Trudno godzić, skoro to wyrwanie z codziennego rytmu wali wszystko jest poukladane.  Zawsze, ilekroć gdzieś wyruszam, w pracy pojawiają się przeciwności. I  nigdy żaden termin nie jest dobry.

A zrzucanie winy na szefa, że nie da urlopu… Próbowałeś? Myślę, że mało jest szefów, którzy nie dadzą urlopu na Camino. Choćby bezpłatnego. Zawsze to się da jakoś zorganizować. Szczególnie gdy się jest niezastąpionym…

Finanse.

Camino łączy ludzi niezamożnych. To najtańsza ze znanych mi forma urlopu, również najtańsza ze znanych mi pielgrzymek. Wakacje z cieniutkim portfelem.  Oto jak kształtowały się konieczne wydatki jednego dnia:

Nocleg w albergue kosztuje, w zależności od tego kto jest właścicielem: jeżeli kościół lub zakon – nie ma ceny, wrzucasz do skrzyneczki tyle na ile cię stać. Na własnej karimacie śpi się za darmo. W państwowych płaci się 5 euro, w prywatnych, nieco bardziej luksusowych, 7 lub 8 euro. Hostele są nieco droższe, a hotele – jak to hotele, ile kogo stać.

Trzydaniowy obiad w restauracji położonej przy szlaku Camino kosztuje zawsze 9 euro. Z butelką wina!

Śniadanko o świcie, czyli kawa i rogalik: 3 euro

Lunch – 5 euro

Jeszcze jeden posiłek po drodze też 3 do 5 euro.

Wydajemy mniej niż 30 euro dziennie. Tysiąc euro na całej trasie liczącej ponad trzydzieści dni w zupełności wystarczy. Porównaj ile wydajesz bez wyjeżdżania z domu? Na wyżywienie, paliwo do samochodu, rozrwyki, itp..?

Spotkałem ludzi, którzy każdego wieczoru wespół z innymi pichcili obiad w albergue, korzystając z bezpłatnej, dobrze wyposażonej  kuchni.  Obiad kosztował ich  2 euro. Wiem, bo kilkakrotnie uczestniczyłem.

Słaba kondycja finansowa nie może być powodem rezygnacji z Camino.

Sprzęt i ubrania.

B u t y – mocne, sprawdzone w marszu  na kilka tygodni przed Camino.

S k a r p e t k i – wchłaniające pot, miękkie, kilka par na zmianę.

S p o d n i e – krótkie i długie, lekkie, po deszczu natychmiast  wysychające, z wieloma kieszeniami.

G a t k i – luźne, miękkie.

K o s z u l e – wchłaniające i wydalające pot, miękkie.

B l u z y – chroniące od chłodu i wiatru ale równiez wchłaniające pot i szybko wysychające.

K a p e l u s z – żadne bejzbolówki, kapelusz z przypinanym rondem

Radzę wszystkie części ubrania przećwiczyć w dłuższym marszu jeszcze w domu.

P l e c a k – mocny, z paskami do regulacji, pakowany według instrukcji (ja wiem, że brzmi to zabawnie, ale sami się przekonancie, że pakowanie plecaka to bardzo ważna  sztuka, od której zależy twój marsz).

K i j k i – specjalne, przystosowane do marszu, ze sprężyną wewnątrz (zapobiega wybiciu stawów) i gumowymi nakładkami, które zakładamy na dolny szpikulec wkraczając na asfaltową lub betonową drogę. Niezwykłą przydatność kijków odkryłem już podczas ćwiczeń, ale w drodze – doceniłem. Specjaliści mówią, że przenoszą one  25 albo nawe 30% obciążenia. Bardzo przydatne przy ostrych zejściach, których na Camino nie brakuje.

T a l k – ratuje przed obtarciami we wszstkich ukrytych, delikatnych miejscach. Używając go rano sam sobie gwarantujesz, że jutro też pójdziesz.

T e r m o s , bukłak, plastikowa butelka lub jakiekolwiek inne pojemniki na wodę.

No i sprzęt pomocniczy: okulary, lekki ale dobry aparat fotograficzny, iPhon do wieczornej (!) komunikacji z rodziną, notes, pojemnik na paszport i pieniądze,  lekarstwa, które musisz mieć; aptek po drodze jest tak wiele, że nie ma potrzeby dźwigania lekarstw „na wszelki wypadek” a aptekarze doskonale wiedzą, co pielgrzymom potrzeba.

Ważne jest, aby wypełniony plecak nie ważył wiecej niż 10 % wagi piechura. Przez pierwsze dwa tygodnie mój plecak ważył znacznie wiecej,  dżwigałem bardzo dużo rzeczy, które „mogły mi się przydać”. Prawie jak w moim garażu

Sam czy z kimś?

Sam. Tylko wówczas ta pielgrzymka ma sens, gdy idziesz sam. Wędrówka  w gromadzie czy z kimkolwiek rozprasza, stajesz się towarzysko aktywny, coś tam gadasz, musisz też słuchać, gdy do ciebie gadają i na to poświęcasz czas. A kiedy idziesz  sam – różnie to bywa: po dniu, po dwóch dniach – gdy się na dobre wyciszysz – usłyszysz, że wcale nie jesteś sam. I to jest to!  Po to idziesz na Camino de Compostela.

W SAINT JEAN PIED DE PORT

Przelot z Toronto przez Paryż do Biaritz trwał niecałą dobę. Ostatni,  80 kilometrowy odcinek podróży  do Saint Jean Pied de Port wiedzie doliną pośród gór. Pireneje. Można dojechać pociągiem, autobusem, busikiem i taksówką za cenę jak w autobusie.

 

Miasteczko stare, rozłożone nad rzeką i na stokach, malownicze architekturą i cytadelą, która przypominała o niezwykłych dziejach miasteczka, o wielkich armiach, które  tędy przemaszerowały  i o nieustannie od wielu setek lat, stąd wyruszających pielgrzymach. Wsiąkam w tę atmosferę, w przypływie radości nagłej i tak silnej, że boję się, żeby starszemu panu serce od tego wszystkiego nie wyskoczyło.

 

11

Uliczka w Saint Jean Pied de Port

 

 

12

Cytadela w Saint Jean

 

13

Porte Saint-Jacques – początek Camino

Idę. To już nie są ćwiczenia. To już się zaczyna na prawdę.

Jakieś odrobiny lęku, jeśli jeszcze we mnie pomieszkiwały, opuścił mnie w Saint Jean  na widok tłumu ludzi z plecakami i kijami wędrowca. Uliczki pełne były szaleńców.

 

 

 

14

Biuro pielgrzyma w Saint Jean Pied de Port. Tu otrzymujemy passport pielgrzyma “Credencial del Peregrino” i muszlę na plecak. Oraz dobre rady.

15

Znaki Camino

 

        

 

 

 

 

16

 

 

 

Niezwykłe dla nas, dla naszej tradycji nazywania miejsc świętych, są nazwy francuskie.  Ten XIV – wieczny kościół położony tuż przed Bramą Hiszpańską wyprowadzającą nas poprzez most na trasę Camino,  tytułowany jest Notre Dame du Bout du Pont, co na angielski tłumacząc brzmi: Church of Lady at the End of the Bridge. Jak przełożyć to na polski język?

17

E-mail, przeznaczony na FB:
”Wszystko ma swój czas…”(Koh 3,1-8). Dla mnie jest to czas niezwykły, dar wręczony mi jakby w nagrodę za dotychczasowe życie. A ja myślę, że to ja powinienem nagradzać i dziękować za wszystko i wszystkim.
To będzie czas dziękowania i bycia Z WAMI WSZYSTKIMI, z moimi najbliższymi, z moimi obecnymi i dawnymi Przyjaciółmi.
Staję przed Tobą Boże, i proszę abyś mi towarzyszył w każdym dniu mojej Camino.
I prowadzil…

                                                                                    

                                                                              cdn: Część IV. Pierwsze kroki

Comments are closed.