9. SPEŁNIONE MARZENIE DAVIDA WALSHA

1991. AUSTRALIA

Ta opowieść o spełnieniu zaczyna się jakby od końca…
Prochy Dawida zastały rozsypane na stokach Monte Keira, zgodnie z jego wolą, którą w formie precyzyjnej instrukcji pogrzebowej podyktował w szpitalu w Rotterdamie. Oto ona:
– Odczytanie wiersza “Twinkley, twinkley little star” w wykonaniu czwórki Mireckich;
- Program muzyczny: klarnet – gra Andrew Holloway;
- Dwa ukochane jachty: 1) “Zjawa”, 2) “Maria” – słowo Kena Ausburna;
- 10 uderzeń dzwonu obozowego na stoku Monte Keira;
- Krótkie odtworzenie z kasety śpiewu lirogona;
- Przekazanie dwóch pamiętników o jachcie “Maria” Hance Rybczyńskiej;
- Przjażdżka rodziny kajakiem z klubem kajakarskim;
- Wino jeżynowe z przyjaciółmi – Ken Ausburn;
- Ognisko obozowe, piosenki, wycieczka do lasu – do zorganizowania na wiosnę.
I to wszystko. Jakby sam uznał, że marzenie odchodzi wraz z nim. Być może ta jego fascynacja Polską zaowocowała małżeństwem Barbary z polskim emigrantem, Piotrem Mireckim, co niewątpliwie Dawida radowało, tym bardziej, że z piątki jego dzieci to Barbara, najmłodsza, przejęłą od ojca tę ciekawość życia i jego dynamiczny styl.
Wiele podróżował po świecie, w ramach pracy zawodowej, najmłodszy z synów Dawida, Robert. Jego syn, wnuk Dawida – Edward, wybrał się na studia do Rzymu. Ten pewnie był najbliżej dziadka, z którym od dzieciństwa wędrował po stokach Monte Keira, biwakował z dziadkiem w leśnej głuszy, przejmował od dziadka jego umiłowanie i rozumienie przyrody, z dziadkiem wsłuchiwał się w przedziwny śpiew ptaka lirogona, którego tylko tam można spotkać. Edward o dziadku wiedział wszystko, o jego niedokończonych rejsach – też.

1965. ITALIA

Pod koniec listopada 1965 roku Autostradą Słońca pędził w kierunku Rzymu brązowy Jaguar, a w nim dwóch czterdzistoparoletnich panów. Samochód prowadził Jurek Kluger, a jego przyjaciel i wspólnik w interesach Kurt Rosenberg prowadził coś w formie prasówki; gazety przeglądał i co ciekawsze dla obu fragmenty czytał i tłumaczyl na polski. Gdzieś pomiędzy Monte Cassino a Anzio taka odbyła się między nimi rozmowa:
- To cię Jurek pewnie zainteresuje: jakiś polski biskup na Soborze w Watykanie wygłosił przemówienie, o którym wszyscy mówią. I piszą wszystkie gazety.
- Biskupi zawsze przemawiają i taka jest ich praca – skwitował Jurek. – Ale co on takiego powiedział, że aż wszyscy o tym mówią?
- Powiedział, jak tu piszą, że trzeba znieść bariery między Kościołem a światem. Że trzeba zmienić nastawienie Kościoła, mniej moralizować a więcej uczestniczyć w życiu społeczeństw. Nieżle jak na biskupa – skomentował Kurt.
- Ciekawe, że tak mówi biskup z komunistycznego kraju. Jak on się nazywa?
- Piszą, że to arcybiskup z Krakowa. Ty jesteś z Krakowa, może go znasz.
- Ja jestem z Wadowic.
- Nikt z Wadowic nie mógł zostać biskupem – złośliwie skwitował Rosenberg i roześmiali się. – Muszę poszukać jak on się nazywa ten biskup, który nie jest z Wadowic.
- Pewnie Macharski, w Krakowie jest Macharski, ale to kardynał. A ten? Masz to nazwisko?
- Wojtyła.
- Mialem kiedyś przyjaciela, też Wojtyła, razem robiliśmy maturę. Jak ma na imię ten arcybiskup?
- Karol.
Zatrzymali sie na najbliższym serwisie. Jurek Kluger przejrzał gazety i sam przeczytał informacje z Soboru. Karol Wojtyła! Lolek?
Do Rzymu Jaguara doprowadził Kurt. Jurkowi trzęsły sie ręce. Rozgadał się:
– To może być zbieżność nazwisk. Wojtyłów było dużo w Polsce oprzed wojną. I w Wadowicach i w Krakowie. On mieszkał koło kościoła, był ministrantem, może już wtedy coś się zaczęło. Ale ja bym o tym wiedział. Był moim najbliższym kolegą. Przyjacielem. Wiesz, tego dnia, gdy ogłosili wyniki z matury poleciałem z samego rana do szkoły i tam już była wywieszka. Przeczytałem nasze nazwiska i pognałem do niego, ale on był w kościele, służył do mszy. Jakoś nie pomyślałem, że nie wypada żydowi wejść na mszę, ale tak się cieszyłem, że wszedłem i usiadłem w pierwszej ławce. Kiedy Lolek popatrzył w moją stronę dałem mu znak, że zdaliśmy. Widziałem jak się ucieszył, ale musiał zachować powagę. I wtedy jakaś kobieta szepnęłą mi do ucha, żebym natychmiast wyszedł z kościoła. Lolek to widział i domyślił się co mi powiedziała. Zaczekałem na niego pod kościołem. Był zmartwiony, przeprosił mnie i powiedział, że do kościoła chodzi bardzo wielu ludzi, którzy nie rozumieją Chrystusa. Mają złe nastawienie do innych. Zobacz, to są te same słowa. To może być on.
Kurt Rosenberg nie przerywał Jurkowi, słuchał potoku słów:
- Przyżył wojnę. Ciekawe gdzie? Nasze kontakty urwały się gdy on z ojcem przenieśli się do… chyba do Krakowa! To było po śmierci jego matki. Chyba tak. Nie wiem co z nim było dalej. On może myśleć, że zginąłem jak cała moja rodzina. Na pewno wie, co się stało. Nie wie, że z ojcem udało nam się uciec. A reszta rodziny… moja mama była lekarką, znali ją w Wadowicach wszyscy. Moja siostra, wiesz przecież, była mistrzynią Polski w tenisie. Niemcy zabrali je w pierwszych dniach wojny. Lolek nie mógł wiedzieć, że mnie i ojca zgarnęli ruskie z całym wojskiem polskim na Polesiu. Nie mógł wiedzieć, że wyszliśmy z łagrów z Andersem. O Andersie w Polsce nie wolno mówić.

1965. RZYM. SPOTKANIE PO LATACH

Dotarli do Rzymu przed zmierzchem, Jurek zajrzał do książki telefonicznej, odszukał Watykan i pod spisem polskich telefonów odnalazł numer do Kolegium Polskiego na Aventina. Ale tam ksiądz biskup nie mieszkał. Poradzono mu, żeby zadzwonił do Polskiego Instytutu na Via Pietro Cavallini. Tak, tu ksiądz biskup Wojtyła mieszka, ale go nie ma więc proszą zadzwonić kiedy indziej. Głos siostry był na tyle zyczliwy, że Jurek poprosił, żeby przekazała księdzu biskupowi kto dzwonił. Zgodziła się.
- Proszę podac numer telefonu, przekażę.
Miał wątpliwości, czy ksiądz biskup w ogóle zechce rozmawiać. Jeśli to on, Lolek, to już nie ten sam. Rozstali się dwadzieścia siedem lat temu. Moze już nie pamiętać. Tyle lat, tyle wydarzeń, wojna…
Telefon zadzwonił za dwadzieścia minut.
- Pronto – powiedział. A z telefonu usłyszał miękki, znajomy ton:
- Jurek? Czy to na prawdę ty?
- Tak, to ja.
Chciało mu się płakać. Księdzu biskupowi chyba też, z trudem zadał pytanie:
- Gdzie jesteś teraz?
- W domu. Mieszkam teraz w Rzymie.
- Przyjedź tu natychmiast.
Nie był w stanie prowadzić samochodu, na szczęście w pobliżu był Rosnberg z samochodem i w kwadrans później w drzwiach instytutu przywitał Jurka ksiądz Stanisław Dziwisz.
Spotkali się w niewielkiej salce (Jurek Kluger dobrze to pamięta) pod obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Bez słowa padli sobie w ramiona. Od dziecka byli sobie bliscy. Razem przeszli szkołę podstawową, średnią, harcerstwo, razem chodzili na kremówki.
Jurek Kluger wspomina, że podczas tego spotkania został przedstawiony kardynałowi Wyszyńskiemu i kardynałowi Królowi z Filadelfii, który zadziwił go piękną polszczyzną.
Ale też pojawił się problem: – Proszę mi wybaczyć – powiedział Jurek – Jak mam się zwracać do księdza biskupa.
- Mów mi Lolek, jak zawsze.

“Rzym, 14 stycznia 1975 roku,
Drogi Lolku, poznałeś już moją wnuczkę Stefanię, która nosi imię mojej zamordowanej przez Niemców siostry. Ma ona dopiero cztery i pół roku i mówi po angielsku i po włosku, a ja zacząłem ją uczyć mówić po polsku za pomocą piosenki “Wlazł kotek na płotek”, czy też wierszyków o Smoku Wawelskim albo o Panu Twardowskim według Mickiewicza. Ale cała ta nauka pochodzi wyłącznie z mojej pamięci. W Rzymie nie mogę znależć żadnej książeczki dla dzieci po polsku. Ostatnio malutka Stefania znalazła się w szpitalu z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Ksiądz, który odwiedza chorych w tym szpitalu zaszedł również do Stefanii i ta spryciara dość szybko zorientowała się, że ksiądz jest Polakiem i zaśpiewała mu “Wlazł kotek na płotek”. Ksiądz rozpłakał się. Od tej pory odwiedzał ją wielokrotnie każdego dnia i opowiadał jej wspaniałe polskie legendy. Dał jej w prezencie polski kalendarz ścienny z ilustracjami i wierszami pochodzącymi z polskich bajek i legend. Teraz Stefania jest już w domu ale każe mi kontynuować te opowieści. ” Jak wyglądał Twardowski?, a co się stało ze smokiem wawelskim?”
Skąd ja mam to wszystko wiedzieć? Czy możesz mi w jakiś sposób pomóc, przysłać nam jakieś książeczki dla dzieci. Bedę Ci bardzo zobowiazany…
Życzę Ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Jurek
P.S. Przepraszam za niezbyt dobry język ale ja nigdy w pisaniu listów nie byłem orłem.”

Dwa tygodnie póżniej przyszła odpowiedż:

“Drogi Jurku, bardzo poruszył mnie Twój list z 14 stycznia i dziękuję Ci całym sercem za wszystko co mi opisałeś. To jest wspaniałe, że Twoja wnuczka zainteresowała się polskimi piosenkami i legendami. Oczywiście, że pomogę Ci wzbogacić w tej dziedzinie zasoby Twojej pamięci.
W Rzymie będę od 3 do 8 marca. W tym czasie muszę spotkać się nie tylko z Toba lecz również ze Stefanią. Zadzwoń do mojego sekrtetarza, księdza Dziwisza – on nasze spotkania zorganizuje.
Na ten Nowy Rok przesyłam najlepsze życzenia Tobie i Twojej Rodzinie ze szczególnym podkreśleniem dla Stefanii, wszystkiego najlepszego.
Karol”

Jurek otrzymał ten list z pokażną paczką pełną książek dla dzieci i zaczął je czytać jedna po drugiej.
Początkowo tłumaczył Stefanii na angielski i włoski, z czasem tłumaczył coraz mniej…
W marcu zostali oboje zaproszeni na herbatkę do Polskiego Kolegium na Aventina i tam Stefania po raz pierwszy zobaczyła kardynała Wojtyłę. Nie zrobiły na niej wrażenia purpury i dostojne dekoracje miejsca, dla niej najważniejsze było, że wyciagnął do niej rękę i przywitał ją bardzo serio, po czym uniósł do góry, pocałował w oba policzki i siadając wziął ją na kolana.
- Jesteś Mała Tesia, dobrze, tak cie będę nazywał. Potem, jak urośniesz, będziesz Tesia. Tak w Polsce mówimy na Stefanie. Zgadzasz się?
- Tak – zgodziła się – a ty jesteś wujek Lolek.
- Też się zgadzam – powiedział Kardynał. I tak zaczęła się ich wielka przyjażń.

1979. HABEMUS PAPAM.

Papież i Jerzy Kluger
Papież i Jerzy Kluger

Pażdziernik w Rzymie to jeszcze nie jesień ale już pięknie tam przemija lato. Szczególnie w parku wokół Villa Borgese. Stary Rzym otoczony laskiem piniowym i Nowym Rzymem. Dentysta rodziny Klugerów miał swój gabinet niedaleko parku, raczej bliżej ogrodu zoologicznego, co było dobrym punktem na przyciąganie klientów. Napis nad wejściem do gabinetu był na przeciw wyjścia z ZOO. Ale tego dnia Jurek Kluger nie widział nic, ani tego parku, ani pięknych kilkusetletnich fontann, ani też ZOO, które tak chętnie odwiedzał z Małą Tesią. Ten ząb, który należało wyrwać juz rok temu, co było ostatnim stopniem do zainstalowania protezy, tym razem zdecydował za Jurka. Nie było rady.
Kiedy obolały wcisnął się w fotel, a Vittorio gderał swoje “A nie mówiłem? Rok temu mówiłem.”, weszła pielęgniarka i powiedziała: “Wybrali papieża”. Kogo?, zapytal Vittorio. Nie wiedziała. Kazał przynieść radio włączone na RAI UNO i powrócił do Klugera.
I za chwilę usłyszeli zapowiedż spikera, że …już wychodzą na balkon.
- Habemus Papam!
Kiedy padło nazwisko kardynała dentysta zaniemówił a pacjent wrzeszczał. A właściwie wykrzykiwał jakieś słowo, może po żydowsku, może po angielsku, tego Vittorio nie rozumiał.
Lolek! – tak mniej wiecej brzmialo to słowo. Dziwne, niezrozumiałe. Ale najdziwniejsze, ze nagle ustał ból zęba i tego dnia nie było szansy na żadne perforacje: pacjent wstał z fotela i wybiegł z gabinetu.
Jeszcze tego wieczoru jadł kolację na Watykanie.

1985. RZYM

Renee – żona Jurka Klugera pochodzila z rodziny katolickiej, ale mieszkali na Zatybrzu, bliżej synagogi.Jurek za bardzo religijny nie był, ale trzymał się bliżej żydowskiej diaspory, tam też otrzymała wychowanie ich córka, Linda. Ze Stefanią był problem. Coraz bardziej stawała się Polką, babcia ciagnęła w strone Koscioła, a Wujek Lolek wywierał coraz wiekszy wpływ na wychowanie dziewczynki. Ochrzczona została w wieku 11 lat. W Castel Gandolfo.

Chrzest Tesi
Chrzest Tesi

Ochrzcił ją Wujek Lolek.
W rok póżniej, doskonale przygotowana przez watykańskie siostry, przystapila do Pierwszej Komuni. Uroczystość miała miejsce również w Castel Gandolfo. Komunię otrzymała od Wujka Lolka. Bierzmowanie też.
Spotykali się, kiedy tylko to było możliwe. Przyjeżdżali na każde święta, na zwykle kolecje, czasami ot, po prostu, żeby pospacerować. Mała Tesia dorastała i coraz wiecej miała wspólnych z Wujkiem sekretów.
- No a masz tam jakiegoś chłopaka? – zapytał Wujek Lolek, doskonale wiedząc jaką otrzyma odpowiedż. Od jakiegoś czasu panna Tesia coś chciała mu wyznać.
- Mam.
- No to go przyprowadż.
Był przystojnym blondynem, Szwedem, synem dyplomaty i, co akurat papieżowi nie robiło różnicy, protestantem. Chłopak był rzeczowy, bardzo dobrze wychowany i dobrze przygotowany do prowadzenia konwencjonalnej rozmowy.
Był ze dwa razy i wiecej go Tesia nie przyprowadziła.
Ale podczas którejś tam kolejnej wizyty Wujek Lolek spostrzegł, że tym razem panna Tesia nosi w sercu coś poważnego.
- No to jak, przyprowadzisz go? – zapytał.
- Kogo?
– Ty wiesz lepiej – odpowiedział.

1993. SPOTKANIE Z PAPIEŻEM

Ślub  Tesi
Ślub Tesi

I przyprowadziła. Tym razem katolik. Australijczyk. I gadułka.
Już podczas pierwszego spotkania chciał opowiedzieć Ojcu Świętemu wszystko o sobie o rodzinie. I byłby opowiedział, gdyby nie ograniczony czas papieża.
No to nastepnym razem chłopak lepiej sie przygotował i nadal bardzo chciał dobrze wypaść. Tesia była zapatrzona i dumna, kiedy widziała jak Wujek słucha go uważnie. Chłopak opowiadał o dziadku, że to był wspaniały człowiek, że był skautem i że najwiekszym jego marzeniem było dopłynięcie jachtem do Polski. Polskim jachtem.
Było coś w tym chłopcu, co ujęło papieża.
- Jak się nazywał twój dziadek – zapytał chlopaka.
- David Walsh.
- A na jakim jachcie tak wędrował?
- Na “Zjawie”.
- O, to z Wagnerem? Znam tą historię – powiedział Ojciec Święty. – To ty jesteś synem córki czy syna Dawida Walsha.
- Syna, ja też jestem Walsh. Robert Walsh.
Ślub odbył się we wrześniu 1997 roku w Castel Gandolfo.
Sakramentu małżeństwa udzielił Jan Paweł II.
Stefania i Edward Walsh mieszkają w Rzymie, często bywają w Polsce.
Ciąg dalszy »

Comments are closed.