7. HEJ! DA DANA, DA DANA…

GIBRALTAR

“Sobota, 1 lipca 1939 roku. Czas: 3:00. Kurs NWN, wiatr W to S 3°B. Zachmurzenie O. Barometr: 76,0°. Żagle a.b.c.d. Latarnia To de Callabrras na N ½E

Czas: 7:00. Kurs W ½N. Wiatr SW 2°B. Zachmurzenie 0. Barometr 76.0°. Żagle a.b.c.d. Silny prąd od Gibraltaru. Wiatr uderza i cichnie.

Czas: 16:00. Kurs SW. Wiatr E to N 1 – 3°B. Zachmurzenie 0. Barometr 75.9°. Żagle a.b.c.d. Czy to mozliwe ?! – parowiec za rufa idzie na SW, a dym na SWW

Czas: 16:30. Kurs SW. Wiatr E to N 4°B. Zachmurzenie 0. Barometr 76.0°. Żagle a.b.c.f. (nie ma się co dziwić: przy wietrze w plecy – założyli spinaker). Morze Śródziemne żegna nas wspaniale: pod fale na motyla. Dym parowca unosi się w górę.

Czas: 19:00. Kurs SW. Wiatr ENE 4°B. Zachmurzenie 0. Barometr 76.0° Żagle a.b.c.d. Hej! Da dana, dana…

Czas: 23:15. Wiatr E to N 5-6-7°B. Zachmurzenie ¾. Barometr 76.2°. Żadgle b. W zatoce. Czekamy z podwójnie zrefowanym grotem. Szukamy portu lub kotwicowiska.
Dziennik Okrętowy”Zjawy III”

Do Gibraltaru weszli sobotnią nocą z 2 na 3 lipca. Do zlotu pozostało 12 dni i 900 mil morskich do przebycia. Nie pozostało nic innego jak zrezygnować z bogatego programu powitania i pobytu przygotowanego przez gubernatora Gibraltaru i miejscowy skauting. Wszystko, ceremoniał przywitania, specjalne przyjęcia, spotkania, wywiady i zwiedzanie trzeba było wcisnąć w jeden dzień, w niedzielę. Od rana w poniedziałek trwały przygotowania jachtu do dalszej podróży i po południu oddali cumy. Pośpiech dyktował również południowo-wschodni wiatr, który dawał szansę szybkiego przejścia przez Cieśninę Gibraltarską.

PONOWNIE NA ATLANTYKU

Zjawa III na Kanale
Zjawa III na Kanale

4 lipca 1939 roku weszli na Atlantyk i był to dzień dla Władka szczególny: zamykał właśnie pętlę wokół globu ziemskiego, od tego momentu wchodził w historię polskiego żeglarstwa – jako pierwszy Polak opłynął kulę ziemską. Polski żeglarz. Harcerz.

“Tego popołudnia zachodni wiatr odrzucił nas znacznie z kursu… Zbliżając się do Faro, Zjawa III przecięła stary szlak Zjawy I. To był dla mnie szczęśliwy i ekscytujący moment. Świat został opłynięty przez polskiego żeglarza po raz pierwszy w historii Polski, żeglującego jak dawni żeglarze, podług słońca i gwiazd.”
“By the Sun and Stars” Wł. Wagner

Dostali jeszcze w kość w rejonie Zatoki Biskajskiej, jeszcze postraszył ich Atlantyk, walczyli z falami o wysokości masztu, z przeciwnymi wiatrami, z coraz częstszymi awariami, a niektóre porażały, jak chociażby nagle pękający bom, urywające się liny… Wszystko, czym eol mógł im dokuczyć – dokuczył. Na jachcie panowała wilgoć, pleśń i rdza. Spleśniałe było jedzenie i mokre były ubrania. Sztorm za sztormem. A na koniec, w Kanale La Manche – mgła.

I nagle 21 lipca 1939 roku o godzinie 11.00 zrobiło się spokojnie. Nie było już wielkich fal, wiatru, mgły. Cisza. Rzucili kotwicę w pobliżu Royal Pier, w angielskim porcie jachtowym Southampton. Usiedli, spojrzeli na siebie i w miejsce spodziewanej radości poczuli smutek.

Dotarli do celu. Przygoda się skończyła.

“Opuszczając Sydney zaledwie poznalismy się. Mogliśmy ocenić się według wyglądu, ale dopiero w podróży, dzieląc wszystkie dobre i złe doświadczenia, poznaliśmy się naprawdę. I, jakkolwiek zdawaliśmy sobie sprawę, że chwila rozstania nadejdzie, zrobiło się smutno – gdy nadeszła.”
“By the Sun and Stars”, Wł. Wagner

W ANGLII

Oficjalnie przywitał ich jeden ze współtwórców skautingu i przyjaciel generała Baden-Powella, pułkownik Turner-Clark.

Jamboree
24 lipca 1939. Szkocja. Przywitanie bohaterów

Wieczorem tego samego dnia przybyli przedstawiciele Kwatery Głównej Brytyjskiego Skautingu z informacją, że na Zlocie wszyscy czekają.

Do Londynu żeglarze dotarli pociągiem, tam w Kwaterze głównej witał ich zastępca komendanta Światowego Skautingu Sir. Percey Everett. Po uroczystym lunchu zaproszono ich do studia BBC na specjalny program poświęcony ich podróży, a potem wystąpili w pierwszej na świecie stacji telewizyjnej. Zarejestrowane zostały słowa prezentera:

“Odchodzimy teraz od zaplanowanego programu, aby przedstawić państwu załogę małego jachtu, przybyłą wczoraj do Southampton po podróży z Australii. Jak państwo wiedzą, wszyscy trzej są skautami. Oto Władysław Wagner, polski harcerz morski, kapitan i nawigator. Jego podróż rozpoczęła się w 1932 roku, kiedy wypłynął z Polski z jednym towarzyszem, aby nieść w świat polską banderę.”
(tłum. A. Rybczyńska)

Prosto ze studia przewieziono żeglarzy na dworzec kolejowy i nazajutrz rano witani byli na stacji Crieff w Szkocji przez skautów australijskich. Kilka mil od stacji przy zamku Monzie, w miejscu gdzie odbywał się III Światowy Zlot Skautów, czekało na nich cztery tysiące uczestników jamboree i ponad 20 tysięcy widzów. Wjechali tam na odkrytym samochodzie w pochodzie poprzedzanym orkiestrą szkockich dudziarzy. Z wielkim rozmachem witano żeglarzy, stali się bohaterami zlotu i, niewątpliwie całego światowego skautingu. To braterstwo i odwaga są najwyższymi cnotami skautów i ci trzej rejsem z dalekiej Australii, a Wagner – poprzez cały świat – pokazali, że to nie czcze słowa.

Udział załogi “Zjawy” w Jamboree był najważniejszym i radosnym jego wydarzeniem, jakby zacierającym pomruk zbliżającej się zawieruchy.

Niewielka, bo raptem 12-osobowa grupka harcerzy przybyła z Polski. Nie dotarł zapowiadany, sławny już wówczas pośród skautów, harcerski żaglowiec “Zawisza Czarny”. Nastrój zbliżającej się wojny dotarł na zlot.

Wagner odjechał po dwóch dniach, śpieszył się, co doskonale rozumieli gospodarze zlotu i obaj jego przyjaciele. Miał nadzieję dotrzeć szybko do kraju, miał zamiar wstąpić do marynarki wojennej. Ale najpierw musiał doprowadzić “Zjawę” do stanu używalności, wszystko z niej wyrzucić, jacht wyczyścić i pomalować aby powrót do Polski wypadł godnie. Konsulat polski prosił go o potwierdzenie gotowości jachtu do drogi, ale już go uprzedzono, że bez zgody nie wolno mu wyruszać. Po paru dniach zjawił się David Walsh. Postanowił pomóc Władkowi w pracach. W połowie sierpnia przyjechał Blue, zdążył odwiedzić rodzinę w Anglii, ale doszedł do wniosku, że tutaj jest bardziej potrzebny. W trójkę postanowili przeprowadzić jacht do najbardziej na wschód wysuniętego portu angielskiego, Yarmouth. Stamtąd było najbliżej do Polski.

“Pan Wladysław Wagner, właściciel i kapitan jachtu “Zjawa III” w ciagu podróży sej dookoła świata przybył do portu w Sothampton z Gibraltaru dnai 21 lipca 1939 roku w towarzystwie p.p. D.Walsh i B.Plowright – skautów zAustralii.
W ciągu dni najbliższych p. Wagner zamierza wyruszyć s Sothamton do Gdyni.
Życze mu pomyślnych wiatrów i szczęśliwego zakończenia tej tak niebywałej i śmiałej podróży.
Suthampton, dnia 25 sierpnia 1939 roku. K. Komorowski Konsulat Polski w Suthampton
Księga Pokladowa Zjawy III

1939. WRESZCIE: DO POLSKI!

29 sierpnia wypłynęli z Southampton i nieważne, że wiatr był przeciwny, że Kanał La Manche, jak zwykle, mało przychylny żeglarzom – płynęli. Zjawa III i cała jej szczęśliwa załoga znowu byli razem. Znowu pod żaglami. Obaj Australijczycy postanowili dokończyć podróż z Władkiem.

Dwa dni zabrało im przejście do Yarmouth, o zmierzchu nie mogli wypatrzeć świateł mimo, że mgły nie było i niezbyt daleko byli od lądu. Stanęli na redzie Great Yarmouth. Rano pojawiła się portowa łódź. Sternik zobaczył flagę i rzucił im hol.

– Koniec żeglowania – powiedział. – Niemcy napadli na Polskę. Jest wojna. Tam już nie można płynąć.

Zerwała się świeża bryza przyciągająca naszą uwagę i z nią weszliśmy do portu cumując przy Mission Quay. Poruszaliśmy się jednak nienaturalnie, sparaliżowani tragicznymi wiadomościami. Kapitan portu, W. Sutton, już czekał i wręczył mi telegram z konsulatu w Londynie z poleceniem zakończenia podróży i pozostawienia Zjawy III w Wielkiej Brytanii.

Przez całą podróż w mojej książce pokładowej gromadziłem wpisy urzędników wszystkich portów, gdy do nich zawijałem i je opuszczałem. Wpis kpt. Suttona był unikalny:

“Jacht żaglowy Zjawa III przybył do Great Yarmouth 2 września 1939 roku w drodze do Gdyni, do Polski. Z powodu wybuchu wojny między Niemcami i Polską dnia 1 września 1939 roku Zjawa III otrzymała polecenie Polskiego Konsula Generalnego pozostania w Anglii”

Najbardziej nieoczekiwany koniec rejsu Zjaw.”
“By the Sun and Stars”, Wł.Wagner

A tak bylo blisko...
A tak bylo blisko…

Władek, mimo, że spodziewał się takiej wieści, nie był do niej przygotowany. David i Blue – również. Przycumowali ZjawęIII w porcie Yarmouth i nie bardzo wiedzieli co teraz. Od roku byli razem, cel, jakim był udział w skautowskim zlocie osiągnęli. Stanęli przed pustką i to było najgorsze, co mogło spotkać ich podczas całego rejsu.

Musieli się rozstać. Smutek rozstania i niezrealizowanego planu każdy zabrał ze sobą. Wojna ma to do siebie, że wchłania najpierw młodych mężczyzn, i jeśli przeżyją i nie zapomną o młodzieńczych marzeniach, powrócą do nich choćby wbrew wszelkim trudom.

David Walsh, Australijczyk – on chyba najbardziej o to będzie zabiegał. Koniecznie chce ten rejs zakończyć w Polsce!


Ciąg dalszy »

Comments are closed.