11. W GDYNI

Organizatorzy

[mantra-multi][mantra-column width=”1/4″]

Komandor Yacht Club of Poland w Londynie, kpt. Jerzy Knabe

Komandor Yacht Club of Poland w Londynie, kpt. Jerzy Knabe

[/mantra-column] [mantra-column width=”1/4″]

Mayordomus Mesy Kaprów Polskich - Bractwa Wybrzeża, Andrzej Radomiński

Mayordomus Mesy Kaprów Polskich – Bractwa Wybrzeża, Andrzej Radomiński

[/mantra-column] [mantra-column width=”1/4″]

Ksiądz Prałat Edward Pracz, Kapelan Ludzi Morza

Ksiądz Prałat Edward Pracz, Kapelan Ludzi Morza

[/mantra-column] [mantra-column width=”1/4″]

Komendant Centrum Wychowania Morskiego ZHP w Gdyni, hm.Tomasz Maracewicz

Komendant Centrum Wychowania Morskiego ZHP w Gdyni, hm.Tomasz Maracewicz

[/mantra-column][/mantra-multi]


I miał pecha: wojna zagłuszyła jego sukces. Nie dotarł do Gdyni. Pozostał w Anglii, a po wojnie nikomu w Polsce nie zależało na spopularyzowaniu jego wyczynu: był przedwojennym harcerzem i bohaterem tamtych czasów, o których PRLowska propaganda wydawała tylko złe opinie. W tym przypadku przez wiele lat milczała, a kiedy coraz głośniej robiło się o jego wyczynie, spopularyzowano oszczerstwo, które wprowadziło spore zamieszanie, do dziś wracające w nieprzychylnych Wagnerowi środowiskach. Niestety, tu też odzywa się polskie piekiełko: Ktoś wysunął się ponad przeciętność.Był harcerzem, drużynowym Morskiej Drużyny Harcerskiej im. Króla Jana III Sobieskiego w Gdyni. Był pierwszym skautem, który dokonał takiego wyczynu, za co został wyróżniony nadzwyczajnym, niemalże królewskim przywitaniem na Światowym Jamboree w Szkocji, w lipcu 1939 roku.

Po uroczystościach “Wagner Sailing Rally 2012” na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, czekaliśmy na sygnał z Polski.
To było bardzo ważne, żeby uroczystość odbyła się 8 lipca i to dokładnie w miejscu, w którym rozpoczął się rejs Wagnera. Koordynatorem dalszego ciągu uroczystości Roku Wagnera nadal był kpt. Jerzy Knabe, Komandor Yacht Club of Poland w Londynie, członek Bractwa Wybrzeża. Program, który nadszedł w maju, zapowiadał kilka wydarzeń, ale najbardziej symboliczne miało kończyć uroczystości w Gdyni: to – pożegnanie “Zjawy IV” odpływającej w rejs bałtycki “Podług Słońca i Gwiazd”, a kończący się w Great Yarmouth, tam gdzie rejs Zjawy III przerwała wojna. I stamtąd – symbolicznie zakończyć ten rejs.

Lepiej nie można było tego wymyślić…

Bo to właśnie…

…Wieczorem 8 lipca 1932 roku, w porze, gdy światło zachodzącego słońca rysuje wyraźnie kształty łodzi, masztów, lin i twarzy ludzi, trochę zatroskanych ale radosnych, dwaj młodzi żeglarze ściskali dłonie tych, którzy przyszli ich pożegnać, przyjaciół, którzy też może kiedyś popłyną, ale jeszcze nie teraz. 
Była tam Ela – siostra Rudolfa Korniowskiego, był Wiesiek Szczepkowski, bliski kolega Władka, był Czesław Zabrodzki, przyjaciel Władka i przyboczny z dużyny harcerskiej, był Gerard Knoff – szkolny kolega Władka, pomorzanin, który też zawsze marzył o wyprawie w morze; był też brat Władka – Janek. 
Oddali cumy aby w morze wejść przed ciemnością. 
 Wiatru było niewiele, ale światło wieczoru wyraźnie pokazało biel otwierającego się grota i napis na rufie odchodzącego w morze jachtu: “ZJAWA” i poniżej: “Gdynia”.

“Władysław Wagner, Jego Zjawy i Zalogi”, Zbigniew Turkiewicz

Cała sceneria miała się powtórzyć.

Po osiemdziesięciu latach.

Od Andrzeja Radomińskiego z Bractwa Wybrzeża nadeszła prośba o pilne przysłanie na “Zjawę IV” conajmniej 300 egzemplarzy angielskiej wersji mojej broszurki, tejże samej, która była jedyną opowieścią o Wagnerze prezentowaną na WSR 2012; potrzebna była do popularyzacji Wagnera w poszczególnych portach, a miało ich być, po drodze do Great Yarmouth, osiemnaście. Pomyślałem, że sam dowiozę, bo czasu na przesyłkę pocztową już nie było.

Wieczorem 7 lipca zabaczyłem “Zjawę IV”, cumujacą w pobliżu gdańskiego Żurawia. Nazajutrz miała poprowadzić paradę jachtów do Gdyni. Kapitan, Piotr Cichy, ma 23 lata i… wieloletni staż na żaglowcach. Jak to jest możliwe? Ano – możliwe. Od piątego roku życia pływał na żaglowcach, których kapitanem był jego ojciec. Pewnie dowodził nimi najpierw dla zabawy, ale kiedy osiagnął osiemnasty rok życia miał już wystarczajacy morski staż na stanowiskach oficerskich i pozdawane egzaminy. Przez jakiś czas był najmłodszym polskim kapitanem żaglowców, teraz – twierdzi – są już młodsi od niego. Pogadaliśmy chwilę, nagrałem krótki z nim wywiad (kiedyś sprzedam go za ciężkie pieniądze) i umówiliśmy się na dwa kolejne spotkania: jutrzejsze w Gdyni i na początku września w Great Yarmouth. Nie podejrzewałem, że tych spotkań będzie znacznie więcej.

8 LIPCA 2012 ROKU

Niedziela. O dziesiątej rano gromadzi nas w Kościele Ludzi Morza – Msza święta w intencji Władysława Wagnera.

W pierwszej ławce wpółautorzy uroczystości na BVI – WSR 2012: kapitanowie: Jurek Knabe i Andrzej Piotrowski i ja – tuż za nimi. We mszy uczestniczą harcerze z Komendantem CWM ZHP hm.Tomaszem Maracewiczem, członkowie Bractwa Wybrzeża z kpt. Andrzejem Radomińskim, pełniącym w Bractwie funkcję Mayordomus Mesy Kaprów Polskich; marynarze, rodzina Wagnera, wielu ludzi, którzy wiedzieli o intencji mszy. Odprawiał ją ks. Edward Pracz, Kapelan Ludzi Morza oraz proboszcz i wikary. W homilii ksiądz Edward mówi o Wagnerze, o jego wielkim przedsięwzięciu i chrześcijańskim obowiązku wyznaczania wielkich i trudnych celów.

Po mszy zapraszają nas na plebanię, będzie kawa i natychmiast rusza dyskusja: jak to się stało, że Wagner musiał czekać tak długo na przypomnienie. Zwalamy na komunistów. Najprościej. Bo nie na konkretnych ludzi, którym zadziwiająco Wagner bardzo przeszkadzał.

Może warto chyba dzisiaj zadać to pytanie: co się właściwie stało, że nagle bariera pękła, że o Wagnerze głośno. Stawia nam to pytanie Mabel Wagner, wdowa po Władysławie. Dlaczego tyle lat Władek żył w zapomnieniu. Bez trudu przypomina nawiska tych, którzy go odwiedzili: kpt. Zdzisław Pieńkawa, kpt. Jerzy Tarasiewicz, kpt. Andrzej Piotrowski i David Walsh i Ludek Mączka. Odwiedził go też brat, Janek, który w czasach “odwilży październikowej” otrzymał paszport i pobył u brata prawie rok, ale po powrocie otrzymał zakaz chwalenia się wyczynem brata. Potem, po śmierci Władysława Wagnera nikt nie interesował się losem jego rodziny. Jeszcze rok temu, gdy dość głośno przygotowywaliśmy uroczystość na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, pisaliśmy wszędzie gdzie należało: do Komendy Głównej ZHP, do Polskiego Związku Żeglarskiego, do Sejmu, do biura premiera, do prezydenta. Figę kogokolwiek to interesowało. Bardzo wątpiliśmy, czy dojdzie do upamietnienia miejsca, i daty.

A jednak – udało się! Niewątpliwa to zasługa Braci Wybrzeża: kapitanów Jurka Knabe i Andrzeja Radomińskiego oraz Komendanta CWM hm.Tomka Maracewicza. I, zapewne, wielu innych osób, które uwierzyły, że warto.

NA CMENTARZU WITOMINO

Około pierwszej dotarliśmy wszyscy, organizatorzy, harcerze, żeglarze na cmentarz Witomino.

Nasi Wielcy Ludzie Morza, o niektórych już zapomniano. Ze wzruszeniem odwiedzam grób kapitana Borcharda. To jego książki zawiodły mnie na morze.

Zgodnie z ostatnią wolą prochy Władysława Wagnera dotarły tutaj w październiku 1992 roku, w miesiąc po śmierci. Zmarł na Florydzie, w Winter Park niedaleko Orlando, ale do Polski w końcu powrócił. Są tu we trzech: dwaj bracia Władek i Janek oraz ich ojciec , Walerian. Kładziemy kwiaty, wieńce… Pośród kwiatów i zdjęć znajdujemy kartkę z tekstem:

Witold Poray-Wojciechowski

ZJAWY

Wykwitły z marzeń, a postać przybrały
Żeglarza trudem własnym
Marzeniem, wolą i sercem nieciasnym,
Co wzięły to mu oddały.
Ta pierwsza z Gdyni, tam gdzie sztorm się rodzi
Dała mu pewność siebie
Gdy słońce, księżyc i gwiazdy na niebie
Pomogły mu kłaść kurs łodzi.
Druga, z Panamy, przy sztormach i wietrze,
Dała mu doświadczenie,
Instynkt żeglarski, Jana z Kolna tchnienie,
Siłę pewności, że dotrze.
Trzecia, z Ecuador, poczęta w zachwycie,
Dała mu sen niewyśniony;
Prawie u celu – ten niedościgniony
Pozostał na całe życie.
Ahoy, żeglarzu! Cel w porcie, bezpiecznie,
Bo w twoim sercu zawarty;
A wiatr… przewieje; sztorm będzie odparty
…Polska i Naród są wiecznie.”
Banderę polską przez morskie bezdroża,
Niosłeś dla Polski chwały
Tyś zyskał sławę, a jej imię brały,
Z szacunkiem, narody morza.
Poznałeś lądy, oceany, ludzi,
Bałeś się tylko zdrady;
Dawałeś rade w obliczu zagłady,
Z radością witałeś wiatr, gdy się budził.
Zjawy wciąż żyją, na codzień, w pamięci;
One tak jak i tęsknota –
Miłość Ojczyzny, gdy serce omota,
Nie słabnie, ginie – wciąż nęci.
Pod wierszem wyjaśnienie:
“Wiersz ten powstał po przeczytaniu ksiązki “By the Sun and Stars” jako wyraz szacunku dla p.Wladysława Wagnera, pierwszego w historii Polski żeglarza, który okrążył świat na jachtach walcząc izwyciężając sztormy, fale, prądy i wiatry – dla chwały Polski.
Toronto, luty 1988 roku

W CENTRUM WYCHOWANIA MORSKIEGO – ZHP, Gdynia

O szesnastej meldujemy się w Centrum Wychowania Morskiego Związku Harcerstwa Polskiego w Gdyni, dokładnie naprzeciw “Daru Pomorza”, ale wejściem zwrócone w stronę Basenu Generała Mariusza Zaruskiego.

Powoli gromadzi się spory tłumek, wiele żeglarskich znakomitości, wystrojeni w fanazyjne kapelusze członkowie Bractwa Wybrzeża, harcerze z ZHP z druhną Naczelniczką, no i kilku nas z emigracji, którzy to wszystko ruszyli na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, a więc: pan Prezydent Karaibskiej Republiki Żeglarskiej kpt. Andrzej Piotrowski z Chicago, jest kapitan Jerzy Knabe z Londynu, Komandor “Wagner Sailing Rally 2012” na Trellis Bay, pojawia się kapitan Jan Zamorski z Toronto, autor znakomitej książki o niezwykłym polskim żeglarzu – Ludomirze Mączce. Rozlega się wystrzał armatni. Harcerska załoga “Zjawy IV” sprawnie cumuje tuż przy Centrum. Zaczynamy.

Ceremoniał żeglarski jest przy każdej okazji podobny: podniesienie flag, dzwon, komendy. Uroczystość prowadzą Komendant CWM, hm.Tomasz Maracewicz oraz kpt. Andrzej Radomiński. W imieniu Yacht Club of Poland z Londynu przemawia kpt. Jerzy Knabe, potem o spotkaniach z kpt. Wladysławem Wagnerem opowiedział kpt. Andrzej Piotrowski. Tablicę odsłonili wspólnie Naczelniczka ZHP i przedstawiciel Bractwa Wybrzeża. Wykuta w brązie płaskorzeżba przedatawia Władysława Wagnera w harcerskim mundurze na tle morskich fal i napis:

Tu 80 lat temu rozpoczął rejs na jachcie ZJAWA

WŁADYSŁAW WAGNER

Harcerz i pierwsz Polak, który opłynął świat pod żaglami.

i podpis: Polscy Harcerze, Żeglarze i Bracia Wybrzeża, Gdynia 8 lipca 2012
Ksiądz Edward Pracz w towarzystwie proboszcza parafii Ludzi Morza poświęcili tablicę. Wiele mistycyzmu jest w żeglarstwie, w morzu, wcale nie jest trudno znaleźć tu metaforę do życia, do różnych spraw codziennych, ale też do trudów, do zmagań i do… ostateczności. Modlitwy żeglarskie są bardzo piękne i każdy z żeglarzy wie, jak blisko jest do Boga w morskich przestworzach, tam wszystko jest w Jego rękach. Na morzu odczuwamy to w sposób szczególny.

Mural Olimpii Dębskiej widocznej w centralnej części zdjecia z babcią, żoną Jana Webera, brata Władka

Mural Olimpii Dębskiej widocznej w centralnej części zdjecia z babcią, żoną Jana Webera, brata Władka

PRZED BRAMĄ CWM

Przed brama CWMNie tylko bramę ale cała ścianę hangaru pokrywa graficzna opowieśc o Władysławie Wagnerze i Jego Zjawach. Mural wykonany z pomysłu Olimpii Dębskiej, wnuczki Janka Wagnera, brata Władysława. Tworzyła go kilka tygodni. Myślę, że to najbardziej wyraźny znak pamieci, widać go z dala, z wejściu z morza do Basenu Gen. Zaruskiego. I pomysł i forma znakomite, niespotykane. I tak wielkie, że obie panie, Olimpia i jej babcia, żona ś.p. Janka Wagnera, wygladały na tle muralu jak dwie drobinki.

Jakby udestępniając Wagnerowską Opowieść nam wszystkim obie, wspólnie z dwójka harcerzy, przecięły wstęgę.
Chwilę póżniej rozsunęła się brama do hangaru, ukazał się duży ekran, a na nim … Mabel Wagner:

“Przede wszystkim chciałabym się przedstawić. Nazywam się Mabel Wagner, jestem zona i wdową po Władku Wagnerze.

Dzień 8 lipca jest bardzo wazny i z tej okazji mam wielki honor i przyjemność zwracać się do Was, Polskich Żeglarzy, harcerzy i do całego Narodu.

Wagner Sailing Rally na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych stał sie wzruszającym i nieoczekiwanym przez nas hołdem dla Władka. Takie uhonorowanie go przyniosło nam wiele radości.

Być może był on naiwnym chłopcem kiedy mając lat dziewiętnaście bez rozgłosu wyruszył, aby prezentować polska banderę światu. Zapewniam Was jednak, że był całkiem zdecydowany. Miał swoja misję. I tak, jak miałam okazję go poznać, był człowiekiem wybitnych zalet, ukrytych wewnątrz, wrażliwej ludzkiej istoty. Nie dziwi więc, że był głęboko zasmucony gdy wybuch II Wojny Światowej raptownie pozbawił go możności powrotu do Polski.

Cieszył się każdą polską wizytą, szczególnie kapitana Piotrowskiego z Chicago. To on w marcu 1992 roku przywiózł Władkowi piękny dzwon okrętowy, prezent od polskich żeglarzy. Pamietam, że ze wzruszenia nie mógł powiedzieć słowa. Póżniej w sierpniu 1992 roku kapitan Piotrowski powrócił z grupą polskich przyjaciół aby, jak sądzę, całkiem już świadomie powiedzieć “Dowidzenia!”. Władek zmarł 15 września 1992 roku, na dwa dni przed swoimi osiemdziesiątymi urodzinami.

Wierzę, że człowiek nie umiera tak długo, jak długo żyje w sercach i pamięci tych, których zostawił.

W sierpniu 2011 roku niespodziewanie zatelefonował znowu kapitan Andrzej Piotrowski. Wraz z Krzysztofem Kamińskim odwiedzili mnie i opowiedzieli wszystko o przygotowywanych celebracjach pamięci kapitana Wagnera.

Przejęłam się tym ogromnie. Ponownie wróciły wspomnienia. Wydaje się, że nie mam jak odejść od tych sentymentalnych podróży w czasie i od nowa przeżywam je dla Was żeglarzy, harcerzy i Polaków. Był synem Waszej ziemi i zostałby prawie zapomniany gdyby nie polscy żeglarze i ich wspaniały pomysł Roku Wagnera 2012.Nie wystarczy powiedziec po prostu dziękuję. Powtarzam więc to tysiąc razy tym wszystkim, którzy do tego się przyczynili, że te uroczystości były możliwe do zrealizowania.

A na koniec – niech pan Bóg Wam błogosławi.

To było niezwykłe! Mabel raczej nie kwapi się do samolotowych podróży, woli swój domek w Winter Park, swój ogródek i preferuje raczej nasze wizyty niż podróże. Elektronika rozwiązała problem jej przyjazdu do Gdyni.

POŻEGNANIE “ZJAWY IV”

Pożegnanie odchodzącej w rejs “Zjawy IV” nie może się obyć bez modlitwy i wyświęcenia nowej harcerskiej bandery, pod którą ten jacht powędruje w wielce symboliczny rejs ” Podług słońca i gwiazd”. Wagner dwukrotnie użył tego tytułu. Po raz pierwszy w książce, którą napisał w Panamie, po utracie pierwszej Zjawy; wydano ją w Polsce w 1934 roku. Po raz drugi w wydał w Stanach w 1986 roku, w której Wagner opowiedział o całym rejsie, od 8 lipca 1932 roku do września 1939 roku; orginalny, angielski tytuł brzmiał: “By the Sun and Stars”.

Wieczorem 8 lipca 1932 roku, w porze, gdy światło zachodzącego słońca rysuje wyraźnie kształty łodzi, masztów, lin i twarzy ludzi, trochę zatroskanych ale radosnych, dwaj młodzi żeglarze ściskali dłonie tych, którzy przyszli ich pożegnać, przyjaciół, którzy też może kiedyś popłyną, ale jeszcze nie teraz.

Tak się zaczynało.

I oto jest znowu 8 lipca, wieczór, rok 2012. 
 Wiatru niewiele, ale światło wieczoru wyraźnie pokazało biel otwierającego się grota i napis na rufie odchodzącego w morze jachtu: “ZJAWA IV” i poniżej: “Gdynia”.

Pozegnanie Zjawy IV
Ciag Dalszy »

Comments are closed.