11. MEGIDDO

Na śniadanie jest kawa, mleko i soki; są ryby z w oleju i różowe śledzie, serów bez liku i twarogi, jaja gotowane i smażone na oleju. Ponieważ jest mleko – nie ma wędlin ani żadnego innego mięsa. Są płatki, które zalewam wrzątkiem, a mleko dodaję tylko do kawy. Przy takim stole nie przeszkadza mi brak mięsa. Wieczorem nie będzie mleka, za to mięs będzie pod dostatkiem, ale nie podadzą kawy, bo jak ją pić bez mleka. Takie jakieś talmudyczno – teologiczne reguły, trochę dla mnie niejasne. W czasach, gdy tam byliśmy rabinowie jerozolimscy rozpatrywali problem czy zapach mięsa jest mięsem. Komuś tam przeszkadzał dolatujacy z pobliskiej restauracji zapach podczas śniadania i restaurację czasowo zamknięto. Aż do rozstrzygnięcia sporu. Coś się jednak wymyka z tradycji, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto doniesie rabinom, bo komu ma donieść. Nie mieszkam tu, więc mało mnie obchodzą panujące w Izraelu obyczaje, ale bez choćby odrobiny ich znajomości, nie mógłbym tego kraju zrozumieć. Więc staram się. Na przykład kto mi wyjaśni jak to jest, że wieprzowina jest religijnie zakazana, a tymczasem niedaleko Tel Avivu, na terenie kibucu, jest świńska farma. I tam można kupić wieprzowinę. W Izraelu! Jasne? Nie? Dla mnie też. Ruszamy w kolejny, trzeci już, dzień naszej pielgrzymki, w którym zrozumiem jedno, mianowicie że Izrael jest krajem do zwiedzania, a nie do rozumienia. Jeszcze trochę pobędziemy w Galilei, muśniemy gdzieś po drodze Samarię, której granic już nikt nie potrafi odtworzyć, potem drogą, w znaczej części nadmorską, a w części górską dotrzemy do Jerozolimy. Chciałoby się powiedzieć – do centrum Historii.

Pierwsze na trasie są ruiny i wykopaliska archeologiczna dawnego miasta Megiddo, które jako najstarsze ze znanych, występuje jakby obok historii bibilijnej. Nie ma go ani w Starym ani w Nowym Testamencie.

Megiddo - makieta miasta-twierdzy

Megiddo – makieta miasta-twierdzy

Jakby nie istniało w dawnych czasach, a tymczaem wiadomo, że już w 1468 roku przed naszą erą zdobył je faraon Tutenhamon. Musiało być ważne, skoro ktoś je zdobywał. Piętnaście wieków przed Chrystusem! Kto wtedy słyszał o Jerozolimie? Położone w rejonie, gdzie ziemie Galilei stykaja się z Samarią, na wzniesieniu, z którego widać Górę Tabor i całą Dolinę Jezreel ze wszystkimi najstarszymi drogami. Znał je dobrze król Dawid – twierdza Megiddo wspierała jego podboje. Jego syn, Salomon, umocnił garnizon Meggido najemnym wojskiem. Dobrze opłacone pilnowało, aby król nie miał w tym rejonie żadnych kłopotów. A tędy właśnie, z Syrii, z Persji oraz z dalekich Indii maszerowały jedna za drugą karawany obładowane luksusowymi materiałami na budowę Jerozolimskiej Świątyni. Niezłą synekurkę miał ktoś, kto założył w Megiddo urząd celny. Dalsze podboje na wschód, korzystając z bazy Megiddo, prowadzili następcy króla Salomona. Mniej udanie, aż do utraty miasta. Doskonale znają je archelodzy. To jeden z największych banków wiedzy o dziejach Palestyny. W egipskich papirusach odnaleziono zapis sięgający schyłku trzeciego tysiaclecia przed Chrystusem, mówiacy o kontaktach z rodem Magiddo. Pośród ruin trwają nieustanne wykopaliska. Ruiny tam na ruinach. Wiek pierwszy zakrywa wiek ósmy B.C. Wiek ósmy leży na dziesiątym. I tak dalej. A nie tak dawno, raptem może dziesięć lat temu, odkryto tam ślady najstarszego ze znanych, chrześcijańskiego kościoła, gdzieś tak drugi wiek naszej ery. Prace wciąż trwają, na pewno Megiddo pojawi się jeszcze w sensacjach prasowych, łamiących dotychczasowe ustalenia historyków.

Zejście do podziemnej cysterny

Zejście do podziemnej cysterny

Dla mnie sensacją jest konstrukcja podziemnego zbiornika wody, wykopanego przez ludzi, do którego można wejść na głębokość 20 metrów, wykutymi w skale krętymi schodami. Dalej istnieje czynne do dziś 80 metrowe przejście wnętrzem zbiornika i aby wrócić z podziemi, trzeba wspiąć się po schodach drugą stroną góry. To dzieło podziemnej inżynierii liczy sobie ponad trzy tysiące lat, a nie widzimy wszystkiego, bo zbiornik wodny, najcenniejszy fragment miasta, musiał być chroniony, w jakimś stopniu ukryty i napełniany z jakiegoś pobliskiego, doskonale ukrytego, źródła wody. Skutecznym sposobem zdobycia miasta było wykrycie źródła i podziemnego przejścia, które łączyło je z podziemną cysterną i wykorzystanie go do potajemnego wprowadzenie wojsk. Tak padały miasta-twierdze w całej Palestynie. Chociażby Jerozolima, którą tym samym sposobem król Dawid odebrał Jebusydom i ustanowił stolicą Izraela. Trzy tysiące lat temu.

Megiddo dzisiaj

Megiddo dzisiaj

Największy rozwój Megiddo przeżyło w czasach króla Salomona, który budując Światynię Jerozolimską fortyfikował pogranicze królestwa. „W Megiddo – strategicznie najważniejszym ze wszystkich miast, kontrolującym obszar znany później jako Dolina Armageddonu – zbudował wyniosły bastion królewski z potężna basztą i budynkami mogącymi pomieścić sto pięćdzisiąt rydwanów i czterysta koni.” Historia Żydów, Paul Johnson W czasach króla Dawida rydwanów nie znano, pojawiły się w wyposażeniu armi jego syna Salomona w niebagatelnej ilości tysiąca pięciuset wozów i czterech tysięcy koni. Megiddo kontrolowało wszystko w okolicy, handel i gaje oliwne. Pokazali nam tłocznie oliwy, o których trudno powiedzieć, że są zabytkowe, ale dokladnie takie same spełniały swoją rolę przez minione pięć tysięcy lat. Teraz zapewne są inne. Nic natomiast nie zmieniło się w technologii strącania oliwek z drzew. Trzeba pod drzewem rozkłożyć płachtę i na nią strząsać dojrzałe owoce. I tyle, po co tu postęp? „…opuścił Judeę i udał się do Galilei. Po drodze musiał przemierzyć Samarię. I przybył do miasteczka w Samarii zwanego Sychar, niedaleko pola, które kiedyś Jakub dał synowi swemu, Józefowi. Tam właśnie była studnia Jakubowa. Utrudzony drogą, Jezus usiadł przy studni. I oto około godziny szóstej przyszła tam pewna niewiasta samarytańska, aby zaczerpnąć wody. Jezus powiedział do niej: Daj Mi pić!” J.4. 3-7 Spotkanie Jezusa z Samarytanką należy do najabrdziej szokujących nowotestamentowych opowieści. Przede wszystkim szokujących dla Żydów. Rozmowa z Samarytanką nie powinna się była zdarzyć. Był to niewybaczalny błąd, ponieważ Żydzi omijali Samarytan jak morowe powietrze. Mieli z nimi poważne porachunki. Bardzo zadawnione. Samarytanka była, delikatnie mówiąc, nienajlepszej reputacji, co Pan Jezus wytknął jej na samym początku, ale rozmowy nie przerwał. A powinien był zbesztać, potępić i wysłać do wszystkich diabłów. A On, mimo że była Samarytanką, poprosił ją o wodę, a następnie wyjaśnił jej Kim jest i jaką przynosi Nową Religię. Powiedział jej o tym, o czym jeszcze z nikim nie rozmawiał, nawet z najbliższymi. Że jest Mesjaszem. Że samaryjska świątynia w Garizim i żydowska w Jerozolimie tracą już na swojej ważności, zbawienie ma płynąć od człowieka w jego bezpośredniej relacji z Bogiem, bez znaczenia kim jest: Żydem, Samaryjczykiem… Rzecz niesłychana! Po czasach wzlotu, gdy po salomonowym królestwie niewiele pozostało śladów, Izrael rozdzielił się na dwa osobne, pełne wzajemnych niesnasek, państwa. Krolestwo Judei ze stolicą w Jerozolimie i Północne Królastwo Izraela, czyli Samaria, która miała już wyraźne własne ambicje religijnego przywództwa, konkurencyjne do Świątyni Jerozolimskiej. Pogodzić ich mogli tylko sąsiedzi. W 722 roku przed Chrystusem Asyryjczycy podbili Samarię, zniszczyli doszczętnie Samaryjską Świątynię na Mont Gerizim, wywieźli całą żydowską elitę Północnego Królestwa, a opustoszałe tereny zasiedlili ludnością aramejską. Megiddo zrównali z ziemią, a w to miejsce wznieśli nowe miasto w stylu asyryjskim.

Wszystko, co w Megiddo i Samarii było czysto żydowskie, przestało istnieć. Przesądzony został los dziesięciu plemion północnych, które pozostały na zawsze – w tradycji żydowskiej – tylko wspomnieniem. Pozostające ludy somaryjskie oraz nowoprzybyli z różnych stron wielkiego imperium asyryjskiego stworzyli mieszankę etniczną, którą w czasach Chrystusa uważano nadal za Samaryjską. Używanym językiem w Samarii był aramejski. W Judei i Galilei również, obok greckiego. Hebrajski był bodajże najmniej popularny. Judejczycy, skupieni wokół Świątyni Jerozolimskiej, wydarzenia w Samarii potraktowali jako przesłanie: z jednej strony – ostrzeżenie, że upadek potęgi jest możliwy, z drugiej zaś – że to Jehowa pokarał dumną Samarię, która nie chciała uznać wyższości Jerozolimskiej Świątyni ponad Samaryjską. Pycha przeważyła.Dwieście lat później podobny los spotkał Jerozolimę. Mieszkańcy Judei poszli do niewoli babilońskiej. Kiedy po sześćdziesięciu latach powrócili i rozpoczęli odbudowę Światyni, Samaryjczycy (też już odzyskali co się dało z najazdu Asyryjskiego odzyskać) zaproponowali pomoc. Propozycja spotkała się z odmową i potem w kontaktach między Judeą a Samarią zawsze było tylko gorzej. Z rozmowy Jezusa z Samarytanką wcale nie wynika, ze Jezus zamierzał godzić zwaśnione strony. Najwyraźniej nie interesował się polityką, problemy społeczne czy narodowe traktował jako rzeczywistość historyczną i pozostawiał ją swojemu biegowi. To człowiek, ktoś konkretny z imienia i nazwiska, ktoś kto żyje tu, na ziemi i teraz – ten Ktoś ma być zbawiony. I od teraz ma szansę, nawet kiedy nie jest Żydem.

Comments are closed.