6. RZEKA JORDAN

Rzeka Jordan

Słońce wstaje tutaj bardzo wcześnie, o szóstej rano wyłania się zza Wzgórz Golan. Wstyd spać dłużej niż słońce. Tym bardziej, że program drugiego dnia nie ustępuje poprzedniemu. O ósmej rano wjeżdżamy na teren kibucu Yord Denit, którego włości rozłożyły się nad rzeką Jordan. Kibuc to spółdzielnia produkcyjna, przeważnie rolnicza, choć bywają inne, jak ta od barek na jeziorze, czy też ta od Janowego Chrztu, który, de facto, miał miejsce nieco dalej w dół rzeki, w miejscu dzisiaj zagospodarowanym przez wojsko, i nie ma siły, żeby je stamtąd wykurzyć. Powód, jak to zwykle z wojskiem bywa, otoczony tajemnicą i drutem kolczastym.

Ale rzeka jest ta sama, miejsce prawie to samo i cieszy, że wszystko gruntownie zostało ustalone przez archeologów i historyków. Św. Jan jest uznaną postacią historyczną (aż dziw, że Salomonowi nie przeszkadza), grzmiał na ówczesny żydowski “establishment”, wytykał im wszelkie ohydności i jak ulał wpasowałby się w dzisiejsze czasy gdy chodzi o ich ocenę. Widać było, jak i dzisiaj, że to wołanie na puszczy. Jan nie rozumiał czasów. I dzisiaj by nie rozumiał. Historia mówi, że żaden czas na przyjście Jezusa nie był dobry.

Kibuc Yord Denit starannie zagospodarował brzeg rzeki. Można do niej wejść, zaczerpnąć dłonią wodę, zamoczyć twarz i odnowić sakrament Chrztu Świętego. Ojciec Sławek błogosławi każdego spośród nas, polewa wodą zaczerpniętą z rzeki Jordan i czuję radosne podniecenie gdy woda z Jordanu rozlewa mi się po czuprynie, ścieka za kołnierz i najchętniej położyłbym się w tej, jakże dla mnie świętej wodzie.

To rzeka święta w tradycji i święta, bo życiodajna dla Izraela i dla Jordanii. To było najlepsze miejsce gdzie powinien był chrzcić i nawracać, polewając wodą, a może zanurzając tych których chrzcił. Przyszedł taki dzień gdy nad rzeką stanął Jezus. To było pierwsze i być może jedyne Ich spotkanie. W Bożych planach chodziło tylko o ten Chrzest. Dociera do nas głos bębnów i radosna wrzawa. Chrzest baptystów odbywa się przez całkowite zanurzenie. Ubrani w białe szaty, na ogół to starsi ludzie, wprowadzani są do rzeki przez dwóch młodszych, sprawnych. Jest ich tam spora gromadka, radosna i głośna.

Jest w pobliżu sklepik, różańce w sprzedaży, przewodniki, albumy. Jak wszędzie. Ale różaniec stąd to szczególna pamiątka. Pędzę z powrotem do rzeki aby go zanurzyć w Jordanie i taki trochę mokry poleci ze mną do Kanady. Modląc się dotykam Rzeki Jordan.

Ciag dalszy »

Comments are closed.