7. GÓRA TABOR

U podnóża Góry Tabor powstaje nowe arabskie miasto (foto: Marek Tęczar)

U podnóża Góry Tabor powstaje nowe arabskie miasto (foto: Marek Tęczar)

Do jej podnóża dojeżdżamy nową autostradą, następnie wjeżdżamy w asfaltową drogę, która wspina się na mniej więcej jedną trzecią wysokości góry. Droga jest po obu stronach zabudowana, co jest czymś niezwykłym z powodów konstrukcyjnych. Stok góry jest stromy i często wejście z ulicy do domu znajduje się na poziomie pierwszego lub drugiego piętra. Wiele domów w budowie i rozmach tego budownictwa świadczy o dobrej kondycji ekonomicznej mieszkańców osady, która jeszcze nie jest miastem ale, jak tak dalej pójdzie, niebawem będzie – i to dość dużym. Mieszkańcy zajmują się uprawą warzyw i… transportem pielgrzymów na wierzchołek Góry Tabor. Nasz super kierowca wpasowuje autokar w wykuty w skale parking i tu następuje przesiadka do taksówek. Dalej pędzimy w górę. Kierowca gada i dusi gaz do dechy, mimo, że ta droga to nieustanna serpentyna. Robi wrażenie ta przejażdżka, tym bardziej, że auta zjeżdżające z góry raczej nie hamują na zakrętach. Jakimś cudem docieramy na Górę bez stłuczki.

Cały taksówkowy transport Góry Tabor znajduje się w rękach jednej, bardzo dużej rodziny. Wszelkie próby z zewnątrz, aby rozbić ten monopol, kończyły się zamknięciem dojazdu. Ktoś kiedyś sprzedał stok Góry Tabor arabskiej rodzinie. Ale wierzchołek Góry – OO. Franciszkanom. Sprytnie ktoś to wymyślił: jedni bez drugich nie mogą się obejść. A wszystko to za sprawą Turków, którzy władali tą ziemią do 1920 roku. Ustanowione przez nich prawa własności są w Izraelu szanowane i niepodważalne. Daje to przynajmniej jakiś ład prawny, a dla nas – gwarancję nietykalności chrześcijańskich miejsc świętych, o czym trzeba pamiętać w chwilach, gdy krzyk się podnosi o budowę żydowskich osiedli w pobliżu palestyńskich.

Propagandyści niechętnie informują opinię społeczną, że mamy to do czynienia z aktami własności. ŻE NIKT NIKOMU NICZEGO TUTAJ NIE ODBIERA. Domy, ulice, wioski, miasteczka w Izraelu powstają zgodnie z wolą właściciela ziemi. Jakoś nikt nie awanturuje się, że większość dzielnic w Nazarecie, czy też podnóże Góry Tabor zabudowywane jest intensywnie przez arabskich osadników. A Góra Oliwna w Jerozolimie? A Meczet Al-Aksa górujący nad Ścianą Płaczu? Jakoś to nikomu nie przeszkadza mimo, że to są najbardziej święte miejsca dla Żydów. O podziale ziemi w Ziemi Świętej zadecydowano bardzo dawno temu, kiedy na powstanie Izraela trzeba było jeszcze długo czekać. Skwapliwie skorzystali z tego Franciszkanie, dzięki nim wiele miejsc związanych z działalnością Jezusa, jest dziś własnością ich zakonu.

Góra Tabor, czyli Dżabal at-Tur – Góra Święta – nie należy do żadnego pasma gór, jest regularnym, samotnym stożkiem wyniesionym na 588 metrów ponad teren i była doskonałym punktem strategicznym na drodze z Damaszku do Egiptu. Widoczna z bardzo daleka, wskazywała drogę. Wiele wokół niej legend, starożytnych przekazów. Zawsze stanowiła znaczący symbol w Galilei i niezwykłe miejsce w historii Izraela.

Widok z niej imoponujący, widać pasma gór Dżabal Dahi i Gilboa, można dojrzeć ośnieżony Hermon i Góry Karmelu nad Morzem Śródziemnym.

“Wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy sie modlił, wygląd jego twarz się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe.”
(£k. 9, 28-29)

Przed Bazyliką Przemienienia Pańskiego na Górze Tabor

Przed Bazyliką Przemienienia Pańskiego na Górze Tabor

Robią wrażenie mozaiki w Bazylice Przemienienia Pańskiego, szczególnie ta nad ołtarzem wydaje mi się tak realistyczna, że może być fotografią, tyle tam szczegółów. Piotr i dwaj bracia, Jan i Jakub, ci trzej, którzy tworzą jakby krąg wewnętrznej władzy wokół Jezusa, jako pierwsi i jedyni zobaczyli Niebo. Z bliska, tak jak się widzi ulicę nieznanego dotąd miasta. A musiało być niezwykłe skoro padli na ziemię na widok tego co tam zobaczyli. I nie chcieli już nigdzie wracać. W tym nieznanym, pięknym mieście przez chwilę widzieli Mojżesza i Eliasza. Jezus był pośród nich. On jeden równy blaskowi słońca. Tranfiguratio głosi napis pośród mozajek. Do mojej technicznej głowy bardziej dociera ten zapis; kto go zrobił, kto tak to rozumiał? Transfiguracja nie jest przemianą, jest przejściem z jednego stanu w jakiś zupełnie inny. Mówimy o innym stanie energii, już nie ziemskiego pochodzenia. To Przeistoczenie. Inny, nieznany nam stan.

Pod wrażeniem jest Ojciec Sławek, któremu kapłaństwo daje możliwość odprawienia tutaj Eucharystii. Czy marzył o tym kiedykolwiek? Jego homilia jest relacją jakby też to zobaczył. Albo inaczej: może też uwierzył. Milczał przed mszą, jakby przypominał sobie cały jej rytuał. Może nie mógł znaleźć słów skoro w homilii zachęca do refleksji, do przemiany, ale nie tlumaczył dlaczego… Pewnie najchętniej też by wyszeptał:

“Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeżeli chcesz, postawię tu trzy namioty…”(Mt 17,4)

Ale z Jezusem wcale nie jest łatwo. Każe wracać, zejść z tej Góry i w dolinach wziąć się do roboty.
Trochę szkoda…

Transfiguratus (foto: Marek Tęczar)

Transfiguratus (foto: Marek Tęczar)

Wychodzimy ze świątyni w silny wiatr, który daje przybyłym tu lotniarzm sposobność ucieczki od ziemskich spraw. Chętnie poszybowałbym z nimi… Nic z tego, Ojciec Sławek przypomniał, że po zejściu z Góry Tabor i po tych silnych emocjach mamy żyć „przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”, że po to nam była potrzebna Góra Tabor.
Popatrzyłem za tymi lotniarzami, było ich dwóch. Pofrunęli gdzieś w Galileę, nad ten płaskowyż pomiędzy górami Tabor i Hermagedon, nie wiem czy świadomi historii tego miejsca i tego co tu ma nastąpić. Żaden inny skrawek Ziemi Świętej nie był polem tylu zmagań wojennych, tu wyznaczono miejsce Sądu Ostatecznego (Ap.9,15). Zapatrzeni w przepiękny świat, w chmury, z pod których zaczynają się podmuchy wiatru, jakże szczęśliwi, że spotyka ich coś nadzwyczajnego, do czego zapewne długo się przygotowywali i mogli w tej przemianie pozostać na jeszcze kwadrans, może pół godziny. A potem – uwaga na lądowanie, pakowanie sprzętu i powrót…do jakiejś tam rzeczywistości. Dotknęli tajemnicy, ale jej nie odkryli.

Nie ma rady. Trzeba żyć i to tu, na ziemi.

Comments are closed.