4. AKKA

Akka

Z Kafarnaum nad Jeziorem Galilejskim do nadmorskiej Akki przenosimy się w ciagu godziny. Ruch na szosach przed-szabatowy, czyli robi się trochę nerwowo. Na skrzyżowaniach dróg żołnierze łapią okazję. Chcąc zdążyć na kolację  do domu, pakują się do zatrzymanych aut z plecakami i karabinami. Dziewczęta i chlopcy służą w armii dwa lata, wychodząc poza koszary nie rozstają się z bronią. I z ostrą amunicją, bo inaczej nie miałoby to sensu. Zapewne z czegoś to wynika, ale dla nas, wychowanych w sielskiej atmosferze Kanady, jest szokujące.

O tym, jak niewielki to kraj Izrael, ku mojemu zaskoczeniu spostrzegłem to dopiero na miejscu; tyle się o tym państwie nasłuchałem i naczytałem, że wydawał mi się wielki conajmniej jak Kanada, ale Kanada nigdy nie była aż tak popularna i nigdy cechy jej mieszkańców nie były tak szokujące. Kanadyjczycy nigdy nie byli narodem wybranym, no, może poza częścią zamieszkującą tereny wokół Bathurst Street w Toronto, tam też w sobotę wypada niedziela.

Prawdę mówiąc Akka niewiele ma wspólnego z historią Izraela, ale wiele – z historią Ziemi Świętej dziesięć wieków po Chrystusie. Gdyby mury Akki oddały zapamiętane w nich wydarzenia, usłyszelibyśmy nieustanny zgiełk bitew i wszelkie możliwe języki, w których padały wojenne komendy. Akka była bodajże najtrudniejszą do zdobycia twierdzą w południowo – wschodniej części Morza Śródziemnego, każdy z mocarzy, który brał ją w posiadanie trzymał przynajmniej sto lat, najczęściej dłużej, a połamały na niej zęby nawet takie potęgi, jak dwie pierwsze Wyprawy Krzyżowe, a potem, kiedy Krzyżowcy Akkę opanowali, Arabowie potrzebowali dwustu lat, żeby twierdzę odebrać. Znany nam z innych dziejów generał Bonaparte stracił pół roku, żeby w końcu uwierzyć, że nie wszystkie twierdze są do zdobycia. Mury twierdzy Akka niemal bez draśnięcia przetrwały do dzisiaj.

Miasteczko Akka to conajmniej trzy tysiące lat historii. Nie słyszał o nim król Dawid, ponieważ nie miał pojęcia o geografii i handlu zagranicznym. Ale pojął to jego syn, Salomon, któremu porty morskie pomagały w budowie mocarstwa.

“Zechciej tedy dać słudze Twemu serce pełne mądrości..”
Pierwsza Księga Królewska, 3. 9.

Sprytny był ten Salomon, już na początku królowania załatwił sobie pewną protekcję…

Wygląda na to, że Akka pojawiła się na mapie Palestyny ponad trzy tysiące lat temu. Jak to się ma do Gniezna? Albo do Krakowa? Założyli je najlepsi kupcy tamtych dziejów – Fenicjanie. W początkach naszej ery znajdowało się we władaniu Rzymu, stąd wiele fragmentów rzymskich domów, akweduktów, łaźnie. W VII wieku opanowali je Arabowie. W jedenastym – Krzyżowcy, którzy utracili je około 200 lat później.

Gwałtowny był upadek państwa Krzyżowców, po dwustu latach koegzystencji – prawda, że niezbyt spokojnej – wydawało się, że Arabowie przyzwyczaili się do europejskiej obecności w tej części świata. Tymczasem wystarczył drobiazg, iskierka, żeby podpalić pokój. Na skutek czyjegoś błędu lub prowokacji została zajęta arabska karawana. Krzyżowcy zbagatelizowali incydent, Arabowie – nie. Po latach wielu bitew i drobnych potyczek nauczyli się walczyć z ciężko zbrojnym ryserstwem, przeciwstawiając mu lekką jazdę. Mieli też znaczną przewagę ilościową.

Dobrze zachowały sie do dziś twierdza i podziemne tunele obronne. Po wyparciu Krzyżowców Akka ponownie znalazła się w rękach Arabów, potem, od XVI wieku panowali tutaj Turcy. Aż do 1920 roku.

Stare i nowe w Akka (foto: Miluszka)

Stare i nowe w Akka (foto: Miluszka)

Ważne strategicznie, na skrzyżowaniu morskich i lądowych dróg handlowych, miasto Akka ma historię godną tomów. Dziś jest to typowe arabskie miasteczko o wąskich uliczkach, pełnych bazarów i tłumu turystów. Po przeciwnej stronie tejże samej zatoki, która stanowiła wewnętrzne wody twierdzy Akka, w czasach gdy Izrael nie miał do niej dostępu, powstała Hajfa, nowoczesne izraelskie portowe miasto. Akka już nigdy nie powróci do dawnej świetności, nawet gdy stanie się częścią nowej Palestyny, Hajfa będzie rozdawała karty jako najważniejszy i nowoczesny port, tamtędy przejdzie cały morski transport. Portowa infrastuktura Akki nadaje się dziś już tylko do oglądania.

Jakoś tak naszej Małgosi przypadkiem wyszło, że pośród bazarów natykamy się na duży sklep, prowadzony przez Polkę, panią Marysię. Kupujemy więc pierwsze pamiątki, prezenty. Oglądam menory, siedmioramienne lichtarze, zajmujące w tradycji żydowskiej eksponowane miejsce, aż do godła Izraela włącznie. I nagle robi się fajnie. Pan Tadusz ma urodziny. I pani Marysia o tym wie. Teraz to i my. Pan Tadeusz jest szefem naszego biura podróży, on nas tu wyekspediował i zabrał się z nami, żeby sprawdzić jak to wszystko działa. Znaczy – nasza pielgrzymka. Przecież, broń Boże, pana Tadeusza nie interesowalo  nic, co się składa na strukturę państwa izraelskiego. Dopiero Mosad miałby robotę!

Uliczka w Akka (foto: Miluszka)

Uliczka w Akka (foto: Miluszka)

Koniec urodzin, zakupów i – pędem do autobusu. Staramy się trzymać razem dwa kroki na Markiem. Nikt nie wie jak się wydostać z plątaniny uliczek, pełnych bardzo aktywnych sprzedawców, zapewniających pięknie po polsku, że „to jest bardzo dobra cena i może jeszcze opuścić”. Nie ważne za co. Przeważnie to są widokówkowe albumiki i jakieś „durnostojki”. Biegający wokół nas handlarze mają najwyżej po dwanaście lat i już ćwiczą przyszły biznes trzymając w garści jeden asortyment. Na bazarach jest francja – elegancja: mnóstwo kolorowych bzdetów. Posród  nich – kolorowe przewodniki po polsku i zdjęcia papieża.

Miluszka walczy przy pomocy Nikona. Obie nasze panie i dwadzieścia osiem osób z naszej wycieczki pozują do zdjęć „na tle”. Wiem, że ona tego nie cierpi, ale nie wypada odmówić. Radzę, żeby zapytała panie o ich adres e-mailowy, na który zdjęcia im wyśle. Zapytała. Popyt od razu spadł.

Ciąg dalszy »

Comments are closed.