DZISIAJ – UROCZYSTOŚĆ ŚWIĘTEJ RODZINY

Miluszka i jaKażda rodzina jest miejscem świętym. Na ziemi – najświętszym. Obchodzona w Kościele Katolickim, w ostatnią niedziele grudnia, uroczystość Świętej Rodziny skłania do refleksji o miejscu mojej rodziny. Zaczęliśmy ją budować w 1968 roku, zaraz będzie 45 lat. Wynik – przyznacie – niezły w dzisiejszych czasach. I, ponieważ oboje mamy sportowego ducha, zapewniamy, że walczymy o lepszy. Jaki? Decyzja należy nie do nas.

Jaka jest recepta, jakich imaliśmy się sposobów, żeby dojść do wyniku, który przed laty nam samym wydawał się trudny do osiagnięcia?

Ona. Od początku ma być uosobieniem piękna. Ma dbać aby to piękno nas otaczało w słowach, gestach, uśmiechu, w zawieszonych na ścianie obrazach, w obrusie dobranym do święta i nade wszystko w rozmowie z dziećmi i ze mną.

On. Pozostawiający swoje ego za progiem. Z kwiatami jak najczęściej. Zatroskany, gdy nikt tego nie widzi, ale pytający ją o radę, gdy coś mu się gubi.

Dom. Ma być jak twierdza. Nie do zdobycia przez obcych. Zarządzany przez nią. Broniony przez niego.

Dzieci. Bezgranicznie ufające rodzicom.

Rodzice. Zakochani w sobie tak bardzo, że dzieci stale to widzą.

I to cała recepta. Przepisana ze Świętej Rodziny.

MINĄŁ ROK

Zjawa IV
Jaki był ten mój – sześćdziesiąty ósmy, według gregoriańskiego kalendarza – 2012? Powiedzieć, że niezwykły to mało. Był szczególny ze względu na ilość i rodzaj wydarzeń. Zdominowany przez wydarzenia Roku Wagnera 2012. Wszystko inne było jakby mniej ważne, nie należało do głównego nurtu, ale wypadło również znakomicie.

To był dobry rok, bardzo dobry zważywszy jak wiele przeróżnych planów, a nawet marzeń pomógł zrealizować, a pośród nich zdumiewające: mój udział w symbolicznym zakończeniu Rejsu Wagnera. Układaliśmy plan takiego rejsu w ubiegłym roku, rozpoczynając przygotowania do uroczystości na BVI; wydawał się trudny do zrealizowania ale pomarzyć nie szkodziło. Kto to miał zrealizować? Na czyim jachcie? Z jaką załogą?

Spotkały się myśli w kosmosie: tych, którzy chcieli i tych, którzy marzyli. Bez wątpienia włączyli się Czterej Moi Przyjaciele Święci i tak doszło do tego „przypadkowego zbiegu okoliczności”: ja bardzo chciałem, a na Zjawie IV znalazło się jedno wolne miejsce.

Był to rok podróży. Chronologicznie odwiedziłem: St.Martin, Brytyjskie Wyspy Dziwicze, Kostarykę, Polskę, Anglię, Holandię, Niemcy, znowu Polskę i USA. Niewiele mniej intensywny zapowiada się nadchodzący rok.

Dobrze mi poszło w pracy i w biznesach. Stąd zapewne te podróże.

Cudnie w Rodzinie. Wnuki nadal nas lubią.

A ci Czterej Moi Przyjaciele Święci? Dowiecie się o nich… bo warto.

RODZINKA POD CHOINKĄ

Nasza Rodzinka 2012
Nie jest łatwo zebrać to całe towarzystwo razem. Udaje nam się to dwa, trzy a czasem nawet cztery razy w roku. I co roku stół musi być wiekszy. Nie wiedzieć kiedy wyrosła nam ta cała drobnica. Sześcioro naszych wnucząt urodziło się w Kanadzie, tylko Maciek w Polsce. Kilka słów o nich wszystkich:
Pierwsi od lewej – to my oboje, Miluszka i ja;
Obok nas – Arek, nasz zięć i najmłodsza córeczka – Inusia;
Dalej – zasłania choinkę, bo wielki, to najstarszy wnuk, Maciek;
Obok Maćka jego mama, nasza synowa – Grażka;
Opiera się na Grażce jej mąż – syn Arek;
Obok niego zięć Czarek, mąż nastarszej córeczki Moniki, która kucnęła przy Grażce;
Obok Czarka, ich syn, nasz wnuk Michał;
Na podłodze przykucnęły, odliczając od lewej:
Julia – najmłodsza córeczka Inusi i Arka;
Następnie, w okularach – Monika (Monisia), nastarsza córeczka Inusi i Arka;
Malucha przy Monisi, to Emilka (Milusia), nasz najmłodszy skarb, córeczka Moniki i Czarka;
Dalej, obok Milusi jej cioteczna siostra Agata, czyli średnia córeczka Inusi i Arka;
Obok Agatki – jeszcze jedna córeczka Moniki i Czarka, Karolina;
A u Agatki na kolanach – Chico, nasz roczny piesek Yorki.
Do kompletu brakuje Oli, naszej średniaczki i jej męża Jacka, którzy na ten czas wybrali Bieszczady.

I ja to wszystko muszę zapamiętać.

Wspomnienie z mojego harcerstwa

Tradycyjnie tuż przed Wigilią zawitałem telefonicznie do Torunia, do Leszka Wróblewskiego, jednego z najlepszych moich przyjaciół z czasów harcerstwa. Mieszkałem u niego, jego rodzice traktowali mnie jakbym był ich synem, a więc i myśmy obaj byli jak bracia. Kilka lat w tym samym pokoju, pod bacznym, choć, trzeba przyznać – bardzo tolerancyjnym – okiem rodziców, w tej samej drużynie harcerskiej, na tych samych obozach harcerskich; razem zdobywaliśmy sprawność „Trzech Piór” (kto był harcerzem w 60-tych latach, ten wie o czym mówię) oraz dziesiątki wspólnych przygód, o których tu, w „Pielgrzymie”, jeszcze opowiem – wszystko to utrwaliło nasze braterstwo. Czuję, że On zawsze czeka na ten świąteczny telefon.

Wspomnienie z harcerstwa

Na zdjęciu Leszek jest pierwszy z lewej. W środku – komendant naszego Szczepu R-15, Zbyszko Cieszyński, no i ja. Zdjęcie pochodzi z uroczystości 50 – lecia Szczepu. Zbyszko był jego komendantem od pierwszego dnia. Leszek i ja byliśmy w grupie harcerzy, którzy go zakładali we wrześniu 1959 roku. Kawałek czasu…

Niebawem Święta

Szopka przed naszy domem i zyczenia swiateczne

Napracowałem się w tym roku bardziej niż w latach poprzednich. Miało być inaczej, bardziej obrazowo.
Chodziło o szopkę. Przede wszystkim – żeby była. Boże Narodzenie w Kanadzie, i chyba w całym zachodnim świecie, staje się świętem żarówki, świętem świateł, jakimś pogańskim obyczajem, który nie wiadomo czego dotyczy. “Season greetings” głoszą napisy na molach i wiekszych zakładach pracy. Czas życzeń. Jakby inny czas był niewłaściwy do tego, żeby dobrze komuś życzyć.

Do świętowania żarówki dochodzi jeszcze uroczyste świętowania plastikowego bałwana. W Kanadzie, w kraju, w którym śniegu nie brakuje, a niebawem będzie go za dużo, przed wielu domami staje plastikowy, nadmuchany bałwan. Imitujacy właścicieli domku, tych, którzy go zainstalowali, stan ich umysłu i przekonań. Jest to niewątpliwy sukces producentów bałwanów. I żaróweczek.

„A bo gdzie to kupić?!” – gderają moi Przyjaciele. I poprzestaja na żaróweczkach.

Zbudowałem to wszystko z kupionych tutaj akcesorii. Mamy przed domem szopkę i pięknie (ale to już kwestia gustu) na tą okoliczność udekorowany dom. Bo okoliczność jest niebywała. Świętujemy Narodziny Pana Jezusa. Pełni radości, że znowu jest szansa aby Go spotkać, może nawet u nas, stroimy dom i siebie.

Przyjdą do nas goście. Nasze dzieci, nasze wnuki, nasi przyjaciele. Ten wystrojony dom to na ich przywitanie.

Wesołych Świąt!